Dziad i baba byli nie wierni swojej miłości,początkowo obaj chcieli byc wierni wobec siebi,ale wkrótce wszytko się odwrócił.Starsza para mimo iż wierzyli że po …
Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu. Niedźwiedź Niedźwiedź 10.05.2010 Polski Szkoła podstawowa rozwiązane Napisz mi cały wierszyk pt. ,, GadałJest u nas na wsi taki jeden. Już nawet nie będę podawał jak się nazywa. Wystarczy, że poinformuję, iż jest dość stary. I co ważne, posiada w domu obraz przedstawiający starego rybaka. Być może zdziwi was, że o tym piszę. Równie dobrze mógłbym informować, czy posiada pralkę, telewizor bądź samochód. Otóż ten obraz ma centralne znaczenie w naszej historii. Pewnego dnia usiadł dziad na stołku przed tym obrazem. -No, cześć; co tam słychać?-przywitał się. -Jakoś odparł co, złowiłeś coś dzisiaj? -pytał dalej. - Oczywiście, połów był bardzo dobry. Moje dzisiejsze zdobycze to: kilka sumów, kilka karpi, jeden tuńczyk i jeden odpowiedział rybak. -Niesamowite! Chyba coś od ciebie cha cha!- zaśmiał się rybak- Dałeś się nabić w butelkę! Niczego nie mnie!-Nie doszłoby do tego, gdybyś był bardziej bystry! - Wyjaśnił obraz- jak mogłem coś złowić, skoro nie jestem prawdziwym rybakiem. Jestem tylko namalowany. Na moim płótnie nie ma ryb ani nawet wody. A poza tym to są ryby z różnych wód. Kiedy to mówił, obok przeleciała mucha. -To ty w ogóle się z tego obrazu nie ruszasz? - Interlokutor był zdumiony. -A widziałeś kiedyś, żeby mnie na nim nie było?- Rybak na pytanie odpowiedział nie. - Rzekł i podrapał się po głowie. -No właśnie. Ja tu jestem cały czas. Bez chwili przerwy. -Ale nie nudzisz się? Jak można całe życie stać w jednym miejscu? Dziad był ewidentnie zszokowany. Obraz na spokojnie mu jednak wszystko wyjaśniał. - Ja uważam zupełnie inaczej. Bycie jednym nieruchomym punktem jest bardzo przyjemne. Niczym się nie męczę ani nie stresuję. Patrz, natomiast, ile ty marnujesz energii, chodząc od pokoju do pokoju. Ta wypowiedź była dla dziada istnym szokiem. Aż rozejrzał się po pokoju. Rzeczywiście, chodzenie po tym pomieszczeniu było bardzo męczące. A co dopiero przemieszczanie się z jednego pomieszczenia do drugiego. Może rzeczywiście lepiej było być nieruchomym rysunkiem. Znów spojrzał na rybaka. Ten głaskał się po brodzie. - Większej aktywności nie wykazujesz?-Spytał go. -Czasem dłubię w moim wielkim nosie. - Doprecyzował- Ale nigdy nie zmieniam miejsca położenia; nawet nie odwracam głowy. Rzeczywiście, było to bardzo mało aktywne życie. Trudno stwierdzić, czy było to spowodowane na zasadzie akcja i kontrakcja, ale dziad stanął i podrapał się w dupę. Był to więc wysiłek wymagający poziomu, którego rybak nigdy nie przekraczał. Po tej mozolnej czynności, mógł wrócić do rozmowy. Jednak temat został zmieniony. -Skoro nie masz życia poza obrazem, to nie masz zapewne też żony?-Owszem, nie mam. Musiałaby być ze mną namalowana. -Dobrze ci. Ja mam żonę. Nie ma niczego gorszego na tym świecie niż żona. Obraz uśmiechnął się. -A co takiego ta żona ci robi? - Widać było, że jest spojrzał mu prosto w oczy. -Twierdzi, że jestem chory psychiczne. A wiesz na czym polega moja wariactwo? Tu na chwilę zamilkł. Potem odezwał się. -Na tym,że z tobą rozmawiam! Ona twierdzi, że ty nie potrafisz mówić! Rybakiem aż trząsnęło. Chyba podskoczyłby, gdyby tylko mógł się poruszać. -To pierdolnięty babsztyl! Dla niej ja nie mówię! A niby co teraz robię! Twarz mu się spięła i pokazały się na niej widzisz, co się z nią mam! Dużo bym dał, żeby się tej żony się od niej. Nie możesz żyć z kimś, kto kwestionuje twojego przyjaciela. A przecież ja nim jestem. Jakby na zawołanie za drzwiami odezwały się głosy. -To ona! Bo widzisz, jeszcze ci nie mówiłem, ale ten babsztyl dzisiaj zaprosił psychiatrę! Widać właśnie przyjechał! Chłop stanął i zrobił się na twarzy cały czerwony. Widać było jak bardzo jest tym wszystkim zdenerwowany. -Słuchaj, robimy tak. Jak wejdzie pan doktor to przemówisz do niego i ona wówczas wyjdzie na głupią. -Nie wiem, czy będę w stanie- odpowiedział rybak- wiesz, że jestem się otworzyły i weszli dręczyciele. Psychiatra miał łysą głowę, długą brodę i wielkie okulary. Żona natomiast wyglądała jak typowa wiejska baba i nie trzeba jej wycedził do portretu:-No, mów! Potwierdź, że jestem zdrowy! Ale obraz milczał. Doktor skomentował to: -To rzeczywiście niepokojący przypadek. Pani mąż patrzy na pusta ścianę i widzi tam obraz. Marek Adam Grabowski Warszawa 2019 Zapisać Marzenia 2 Peter 3:8 - Biblia Gdańska - Ale ta jedna rzecz niech wam nie będzie tajna, najmilsi! iż jeden dzień u Pana jest jako tysiąc lat, a tysiąc lat, jako jeden dzień. StudyLıght .org . Plug in, Turn on and Be En light ened!
Dziwna ta kampania samorządowa. Wszyscy wokół dyskutują nad ograniczeniem liczby kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Problemu nie widzą tylko ci, którzy faktycznie mogliby postulat ten wprowadzić w życie, czyli politycy. Pani premier na przykład, jak zaprosiła przywódców innych ugrupowań do dyskusji na temat samorządu terytorialnego, to za najważniejszą kwestię uznała upowszechnienie budżetu obywatelskiego. Owszem, fajnie go mieć. Sam ostatnio skutecznie głosowałem za odrobaczeniem i sterylizacją bezpańskich kotów w Gdańsku. Ale nie to jest chyba podstawową bolączką naszej samorządności. To zresztą nie tylko problem zasiedzenia bardzo wielu włodarzy. Bo co o nas mówi cała ta szaszłykarnia na ulicach? Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, wyjaśniam, że szaszłyki to słupy latarni ulicznych z nawleczonymi plakatami wyborczymi kandydatów. Twarz, nazwisko, partia/komitet, numer na liście i ewentualnie hasło. Jedno podobne do drugiego. "Chcę słuchać ludzi" - deklaruje jeden. "Słucham obywateli" - zapewnia inny. "Będę słuchać Polaków" - precyzuje trzeci. Akurat! Gadał dziad do obrazu...A z obietnicami warto uważać. Zdarzyło się, wiele lat temu, że pewien kandydat na radnego, młody, przystojny, rzutki, zapowiedział, że będzie odwiedzał wyborców w domach. Ucieszyliśmy się z żoną: "O, nareszcie kandydat, który przejmuje się naszymi problemami i chce je poznać". Oznaczonego dnia, o oznaczonej godzinie faktycznie ktoś puka. Otwieramy. W drzwiach stoi dwoje sympatycznych studentów i uśmiecha się rozbrajająco: "Niestety, pan Sławek nie mógł przyjść osobiście, ale mamy dla państwa jego ulotki". Podziękowaliśmy uprzejmie. No tak - kandydat młody, przystojny, ale zbyt rzutki jak na nasz gust. Więc na wszelki wypadek postanowiliśmy utrwalić sobie to nazwisko, żeby w przyszłości przypadkiem na niego nie zagłosować. Nie było trudne do zapamiętania. Nowak.